Noo i nie pojechałam dziś ani do Hany ani do Marzenki, bo mój żołądek się zbuntował i pozbył się całej swojej treści w dosyć gwałtowny sposób...
______________________________________
My ;)
Odkąd mam Hane, moje podejście do koniarstwa zmieniło się o 180°...
Przejdźcie po fotoblogach, blogach, stronkach i tak dalej a znajdziecie miliony "super zdolnych" par, wykonujących najrozmaitsze sztuczki ze swoimi rekre-koniczkami.
Prym wiedzie stawanie dęba, kładzenie koniczków, siadanie, grzebanie nogą.
Futrowanie koni tysiącem smaczków o najrozmaitszych smakach.
Ale co w tym trudnego?
Ja nie widzę absolutnie nic. NIC.
Sztuką jest pracować z koniem który BOI się człowieka, nie daje się dotknąć.
jestem pełna podziwu dla ludzi którzy pracują z tego typu końmi...
Hana pokazała mi co to tak naprawdę znaczy praca z koniem... To nie uczenie bezsensownych sztuczek na smaczki, ale nauczenie konia dużo ważniejszej sztuki, budowania zaufania do człowieka, które już nie jednokrotnie zostało zszargane...
Komuś kto uczy ludzi jak z końmi pracować, należy się jakaś wielka nagroda!
Panie Wojtku! Dziękujemy bardzo!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz